Była to największa katastrofa w historii polskiego lotnictwa cywilnego – zginęły w niej 183 osoby: 172 pasażerów i 11 członków załogi. Portal haloursynowow.pl podaje, że w tym roku, podobnie jak w 2020 i 2021 roku, z powodu pandemii Covid-19, nie zostaną zorganizowane uroczystości upamiętniające ofiary tragedii.
Kingi – podziemny kościół, pełen lśniących solnym blaskiem rzeźb i płaskorzeźb. To wyprawa do wnętrza ziemi, którą powinien odbyć każdy. 4. Zamek w Malborku – zmienne koleje historii. Choć pierwotnie zamek w Malborku był potężną, gotycką siedzibą zakonu krzyżackiego, z czasem przeszedł na własność polskich królów.
Do dziś najbardziej znaną katastrofą pozostaje wybuch w Czarnobylu. Okazuje się jednak, że katastrof o podobnych lub gorszych skutkach było w historii znacznie więcej. BK-1000 Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej były do szpiku typowe: zawiódł najbardziej niestabilny czynnik, czyli człowiek. Prawdę powiedziawszy, reaktory RBMK-1000
️Mijają 43 lata od jednej z największych katastrof w ruchu lądowym w powojennej Polsce, która miała miejsce w Powiat Żywiecki, podczas której zginęło 27
Wypadek drogowy ( Łódź, 2007) Wypadek drogowy – zdarzenie w ruchu drogowym, gdzie jeden lub więcej uczestników ruchu drogowego bierze udział w zdarzeniu, w wyniku którego uczestnik ruchu drogowego został ranny lub doszło do jego śmierci [1] . W takich sytuacjach należy bezzwłocznie wezwać policję, pogotowie i w razie potrzeby
14 marca 1980 r. w pobliżu warszawskiego lotniska Okęcie doszło do katastrofy lecącego z Nowego Jorku samolotu PLL LOT Ił-62 „Mikołaj Kopernik”. Zginęło 77 pasażerów i 10 członków załogi. Ofiarą tragedii była m.in. piosenkarka Anna Jantar.
. Niektóre z katastrof w naszym kraju, choć zginęło w nich wiele osób, starano się wyciszać. Było tak w czasach PRL-u, gdy informacja o tego typu zdarzeniu mogła wywołać niepokoje społeczne. Taki przykład mamy w Lubuskiem. To tu 22 stycznia 1978, ostatniego dnia ferii zimowych, autobus, którym podróżowały głównie dzieci i młodzież, został dosłownie rozpruty przez element mostu pontonowego, przewożonego na radzieckiej ciężarówce, prowadzonej przez radzieckiego kierowcę. Tragedia miała miejsce w tej i innych katastrofach piszemy szczegółowo pod kolejnymi zdjęciami w galerii. Przeczytaj też: Czy ten żołnierz był bohaterem? Wracamy do tragedii sprzed latZobacz też wideo: Wiceszef MON po wypadku MiG-a 29: To tylko incydent lotniczy. Nikt przecież nie zginął
›10 największych katastrof w historii ludzkościŹródło zdjęć: © lindsaybridge / CCWypadki, które chcielibyśmy, by nigdy już się nie statek pasażerski, podróżujący z wyspy Leyte do stolicy kraju – Manili – 20 grudnia 1987 roku zderzył się z tankowcem MT Vector. MV Doña Paz był znacząco przeładowany (doniesienia mówią o 2 tysiącach niezarejestrowanych podróżnych). Do tego nie miał radia, a znajdujące się na pokładzie kamizelki ratunkowe nie były łatwo dostępne dla pasażerów. Mimo tego wszystkiego oficjalnie winą za kolizję obarczono załogę tankowca. Miał on pływać bez zezwolenia, a na dodatek na pokładzie brakowało osoby odpowiedzialnej za obserwację otoczenia i posiadającego odpowiednie kwalifikacje od tego, jak było naprawdę, pożar, jaki powstał na pokładzie jednostki przewożącej 8800 baryłek ropy, okazał się katastrofalny dla obu statków. Z MT Vector szybko przeniósł się na MV Doña Paz. Przeżyły go zaledwie 24 osoby. Dokładna liczba ofiar jest trudna do ustalenia ze względu na braki w dokumentach statku, ale powszechnie przyjmuje się, że była to największa katastrofa morska w zdjęciu: MV Doña w porcie Tacloban w 1984 smog londyński – 12 tysięcy ofiar2 / 10Źródło zdjęć: © N T Stobbs / CCPrzed cztery dni od 5 do 9 grudnia 1952 roku nad Londynem zebrała się warstwa smogu tak gruba, że okazała się katastrofalna w skutkach dla sporego grona mieszkańców miasta. Głównym źródłem zanieczyszczeń był dym powstały na skutek spalania węgla. Zanieczyszczenia utrzymywały się w powietrzu tak długo z powodu dużego mrozu, antycyklonu, który pojawił się na tamtym obszarze i praktycznie bezwietrznej był tak gęsty, że utrudniał widoczność w mieście, pojawiły się również doniesienia o jego wnikaniu do pomieszczeń. W wyniku rozmaitych komplikacji zdrowotnych, wywołanych przez zanieczyszczenia powietrza, zginąć miało według najnowszych szacunków ok. 12 tysięcy ludzi. Kolejne 100 tysięcy uskarżało się na rozmaite schorzenia układu się wielkiego smogu londyńskiego wywołało globalną dyskusję o wpływie przemysłowej działalności człowieka na środowisko naturalne i wymusiło wprowadzenie szeregu nowych przepisów, ograniczających emisję szkodliwych substancji do się, że to największa katastrofa związana ze smogiem w zdjęciu: Kolumna Nelsona podczas Wielkiego smogu w Bhopalu – 3 787 – 19000 ofiar3 / 10Źródło zdjęć: © Julian Nitzsche / CCTa z kolei katastrofa uznawana jest za największą na świecie w kategorii awarii przemysłowych. W nocy z 2 na 3 grudnia 1984 roku 40 ton trującego gazu (izocyjanianu metylu) przedostało się przez powietrze z fabryki pestycydów w indyjskim Bhopalu do okolicznych miejscowości. Na działanie szkodliwych substancji miało być wystawione ok. 500 tysięcy ludzi, którzy doznali różnego rodzaju uszczerbków na zdrowiu. Liczba ofiar śmiertelnych zależy od źródeł szacunków i waha się od 3 787 (taką liczbę podał oficjalnie indyjski stan Madhya Pradesh) do nawet 19 przyczyny awarii do dziś pozostają nieznane. Jako jedną z możliwości podaje się błędy w zarządzaniu, w wyniku których rutynowa kontrola spowodowała połączenie wodociągu ze zbiornikiem, w którym przechowywany był izocyjanianu metylu. Właściciel fabryki, by uniknąć procesu, w wyniku którego na świat wypłynąć mogłyby jego niedopatrzenia, zgodził się na wypłacenie odszkodowania w wysokości 470 milionów dolarów. Oczyszczanie terenów fabryki ze skutków katastrofy trwało 15 zdjęciu: Feralny zbiornik, usunięty z terenu fabryki podczas jego kysztymska – 200 ofiar4 / 10Źródło zdjęć: © PD29 września 1957 roku jeden ze zbiorników, w których przechowywane były odpady radioaktywne z zakładu atomowego Majak, eksplodował w wyniku awarii systemów chłodzenia. Eksplozja spowodowała wyrzucenie w powietrze 160-tonowej, betonowej pokrywy zbiornika oraz – co istotniejsze – przedostanie się do powietrza azotanu amonu i octanów. Szkodliwe substancje powstały w wyniku reakcji chemicznych, jakie zaszły w wyniku podgrzania do wysokiej temperatury wysuszonych nikt nie zginął w wyniku samej eksplozji, z powodu zagrożenia promieniowaniem zarządzono ewakuację ponad 22 okolicznych wiosek. Łącznie około 10 tysięcy ludzi opuściło tamtejsze tereny, dzięki czemu liczbę ofiar udało się ograniczyć do ok. 200 (taka liczba przywoływana jest najczęściej w opracowaniach dotyczących tego wydarzenia). Czyni to z niego najgroźniejszą w skutkach katastrofę nuklearną w zdjęciu: Instalacje przechowywania materiałów rozszczepialnych w lotnicza na Teneryfie – 583 ofiary5 / 10Źródło zdjęć: © clipperarctic / CCNajwiększa katastrofa lotnicza w historii, co ciekawe, zdarzyła się na ziemi. 27 marca 1977 na lotnisku Los Rodeos na Teneryfie startujący samolot linii KLM lot 4805 zderzył się z obecnym na pasie startowym samolotem Pan Am lot 1736. Przyczyną katastrofy był panujący na lotnisku tłok, połączony z gęstą mgłą, z powodu której ani pilot samolotu, ani kontrolerzy lotu nie byli w stanie obserwować sytuacji na płycie lotniska – a nie było ono wyposażone w radar naziemny. W wyniku kolizji zginęli wszyscy pasażerowie Boeinga 747 należącego do KLM (248 osób). W drugiej maszynie (tego samego typu) zginęło 335 osób, 61 – w tym dwóm pilotom – udało się uniknąć tak dużego zatłoczenia lotniska była sytuacja w porcie lotniczym na pobliskiej Gran Canarii. Z powodu wybuchu bomby i zagrożenia kolejnym wybuchem wszystkie samoloty, które miały tam lądować, były kierowane na Los Rodeos. Spowodowało to szybkie wyczerpanie się miejsc postojowych dla samolotów, w wyniku którego maszyny KLM i Pan Am musiały stać na jedynym pasie startowym zdjęciu: Boeing 747 linii KLM, który brał udział w katastrofieKatastrofa lotu Japan Airlines 123 – 520 ofiar6 / 10Źródło zdjęć: © Harcmac60 / CCDruga co do wielkości katastrofa lotnicza, a jednocześnie największa, jeżeli wziąć pod uwagę liczbę ofiar w pojedynczym samolocie. 12 sierpnia 1985 roku w Boeingu 747SR, lecącym z tokijskiego lotniska Haneda do Osaki, 12 minut po starcie doszło do gwałtownej dekompresji kabiny samolotu w wyniku której 32 minuty później rozbił się on w górach 100 kilometrów od Tokio. Awarię spowodowała niedokładna naprawa, przeprowadzona 7 lat wyniku katastrofy zginęli wszyscy członkowie załogi (15 osób) oraz 505 spośród 509 pasażerów. Duża liczba ofiar mogła wynikać również z opóźnienia w wysłaniu misji zdjęciu: Boeing 747 linii Japan Airlines podczas lądowania na lotnisku w OsaceKatastrofa elektrowni jądrowej w Czarnobylu – 31 – 4000 ofiar7 / 10Źródło zdjęć: © PDEksplozja i wywołany przez nią pożar spowodował 26 kwietnia 1986 roku uwolnienie w powietrze dużej ilości materiału radioaktywnego z elektrowni jądrowej w Czarnobylu. W wyniku samego wypadku zginęło 31 osób, jednak znacznie więcej ucierpiało w wyniku komplikacji, związanych z przyjętą dawką promieniowania. Według oficjalnych raportów kolejne 64 osoby zmarły do 2008 roku na raka, wywołanego przez radiację. Rozmaite inne szacunki mówią nawet o 4 tysiącach ofiar, chociaż ich wiarygodność jest łatwa do dziś nie udało się ponad wszelką wątpliwość ustalić przyczyn katastrofy. Istnieją dwie równorzędne teorie. Pierwsza mówi o błędzie ludzkim. Według niej obsłudze reaktora brakowało dostatecznej wiedzy z dziedziny fizyki i inżynierii, miała być też ona niedostatecznie przeszkolona i doświadczona. Druga mówi zaś o błędach w samym projekcie reaktora. Biorąc pod uwagę dane oficjalne, jest to druga pod względem liczby ofiar katastrofa nuklearna w zdjęciu: Opuszczona Prypeć z czarnobylską elektrownią jądrową w tleKatastrofa statku SS Kiangya – 2750 – 3920 ofiar8 / 10Źródło zdjęć: © PDWypadek, jaki w nocy z 3 na 4 grudnia 1948 roku stał się udziałem chińskiego statku parowego SS Kiangya, określany jest mianem drugiego w historii, jeżeli chodzi o liczbę ofiar śmiertelnych. Przyczyny eksplozji, do której doszło podczas rejsu z Szanghaju do Ningbo, pozostają nieznane. Najczęściej przywoływane wyjaśnienie mówi o tym, że statek wpadł na minę, prawdopodobnie pozostawioną przez japońską marynarkę podczas II wojny za to, że w wyniku katastrofy zginęło nie mniej niż 2750 pasażerów, a niektóre raporty mówią nawet o 3920. Chociaż oficjalna ładowność statku wynosiła 1186 pasażerów, był on znacząco przepełniony uchodźcami, uciekającymi przed siłami komunistów w chińskiej wojnie zdjęciu: Statek SS KiangyaKatastrofa promu Challenger – 7 ofiar9 / 10Źródło zdjęć: © NASAChociaż pod względem liczby ofiar ta katastrofa może się wydawać mało znacząca w porównaniu z innymi, wymienionymi w tym zestawieniu, to wraz z rozbiciem promu Columbia pozostaje ona najbardziej tragiczną w skutki, jeżeli chodzi o wydarzenia związane z podbojem kosmosu (zdecydowaliśmy się akurat na nią, bo wydarzyła się wcześniej). 28 stycznia 1986 roku orbiter wahadłowca Challenger rozleciał się na części zaledwie 73 sekundy po starcie, doprowadzając do śmierci całej 7-osobowej przyczyną katastrofy była awaria uszczelki w prawej rakiecie dodatkowej wahadłowca. Uwolniony przez nią ogień uszkodził mocowanie rakiety i w wyniku działania sił aerodynamicznych doprowadził do rozpadnięcia się wahadłowca nad Oceanem Atlantyckim w niedalekiej odległości od przylądka cześć ofiar Challengera nazwano jeden z masywów górskich na zdjęciu: Start wahadłowca ChallengerChoroba z Minamaty – 1784 ofiary10 / 10Źródło zdjęć: © PDDruga w kolejności najtragiczniejsza w skutkach awaria przemysłowa. Metylortęć, uwalniana do wody przez wytwórnię tworzyw sztucznych w japońskim mieście Minamata, doprowadziła do śmierci 1784 osób. Do zatrucia doszło przez spożycie ryb i skorupiaków, wyłowionych przez lokalną populację z zatrutej rzeki. Chisso Corporation, firma, do której należała fabryka, wypłaciła do 2004 roku 86 milionów dolarów w odszkodowaniach dla poszkodowanych, ale początkowo robiła bardzo niewiele w celu usunięcia skutków ludźmi choroba z Minamaty okazała się śmiertelna dla zwierząt. Przypadki zgonów wśród kotów, psów i świń notowano obok śmierci ludzi przez 36 lat od zamknięcia fabryki w 1968 zdjęciu: Pomnik ofiar choroby z Minamaty
Tragedia załogi "Cemfjorda", nie była ani pierwszą, ani zapewne ostatnią, która dotknęła polskich marynarzy. Przypominamy największe katastrofy morskie z udziałem polskich po odzyskaniu przez nasz kraj niepodległości, znajdujące się w archiwach zatonięcie polskiego statku, datowane jest na rok 1921. Podczas rejsu po Morzu Czarnym zapalił się, a następnie zatonął statek "Polonja". Szczęśliwie nikt wtedy nie zginął, ale przyczyn pojawienia się ognia nigdy nie silnego sztormu, który rozpętał się 10 października 1926 na Morzu Północnym, na statku "Wisła" będącym własnością towarzystwa żeglugowego Sarmacja, doszło do awarii steru. Jednostka osiadła na mieliźnie nieopodal wyspy Terschelling w północnej Holandii. W wyniku tego wypadku śmierć poniosło dwóch członków załogi i były to pierwsze oficjalne ofiary polskiej floty handlowej. Do wybuchu II wojny światowej odnotowano jeszcze co najmniej kilka zatonięć czy to na skutek wejścia na podwodne skały (statek "Robur II"), zgniecenia przez masy lodu (statek "Sarmacja") czy też na skutek kolizji z inną jednostką (najbardziej niezwykłe było zderzenie statku "Niemen" z fińskim żaglowcem "Lawhill").Szczęściem w nieszczęściu było to, że żaden ze wspomnianych wypadków nie pociągnął za sobą śmierci było niestety w przypadku statku "Wigry", dowodzonego przez kapitana ż. w. Władysława Grabowskiego, który wyruszył 11 grudnia 1942 r. w rejs z Reykjaviku do Wielkiej była to jednostka ani nowa (liczyła przeszło 30 lat), ani szybka (jej prędkość ledwo dochodziła do 7 węzłów), ani - co najgorsze - w pełni sprawna, bo często dochodziło na niej do awarii steru i maszyny właśnie ta ostatni odmówiła posłuszeństwa podczas rejsu z Islandii do Wielkiej Brytanii. Co prawda załodze udało się usunąć usterkę, a kapitan zdecydował się na powrót do Reykjaviku, ale pech nie dał o sobie zapomnieć. W niewielkiej odległości od brzegu, podczas gwałtownego i silnego sztormu, kolejna awaria, tym razem steru, przypieczętowała los "Wigier".Statek znajdujący się na łasce fal uderzył w nadmorskie skały. Załodze udało się spuścić na wodę szalupę, jednak ta uderzona silną falą wywróciła się, a wszyscy znajdujący się w niej marynarze (oprócz kapitana i kucharza, którzy pozostali na statku) znaleźli się w wodzie. Z 27-osobowej załogi do brzegu dotarły trzy osoby, z czego radiooficer Wacław Przybysiak niebawem zmarł z wycieńczenia. Jeszcze większą liczbę ofiar pociągnęło za sobą zatonięcie statku s/s "Zagłoba". Jednostka, w przeciwieństwie do wspomnianych wcześniej "Wigier", większa i dużo nowocześniejsza, dowodzona przez kapitana ż. w. Zbigniewa Deyczakowskiego, pływała głównie w konwojach do Stanów w skład którego wchodził "Zagłoba", wyszedł z portu Halifax pod koniec stycznia 1943. Niedługo potem wszedł w rejon niezwykle silnego sztormu, który rozproszył statki. Polską jednostkę po raz ostatni widziano 9 lutego, po czym wszelki słuch po niej możliwą przyczynę zatonięcia podawano gwałtowne przesunięcie się ładunku, w wyniku czego statek miał przewrócić się do góry po latach okazało się że "Zagłoba" padł ofiarą ataku przeprowadzonego przez niemiecki okręt podwodny U-262. Na wieczną wachtę wraz ze swym statkiem odeszło 36 osób - polskich marynarzy i brytyjskich artylerzystów. Wydawać by się mogło, że gdy statek znajdzie się w porcie czy w stoczni, nic mu nie grozi. Niestety przeczy temu tragiczna historia, która wydarzyła się 13 grudnia 1961 roku w Stoczni Gdańskiej. Znajdował się tam wówczas nowy polski dziesięciotysięcznik m/s "Konopnicka". Statek, będący już po pierwszych próbach morskich, czekało ostateczne doposażenie oraz poprawienie wykrytych drobnych początku stoczniowcy znajdowali się pod silną presją partii, która naciskała, by jak najszybciej dokończyli swe prace. W efekcie tego na jednostce znalazło się przeszło 300 robotników. Przy takiej masie ludzi na nieszczęście nie trzeba było długo czekać - w wyniku błędu jednego ze stoczniowców doszło do zapalenia się ropy, która zaczęła rozlewać się po poszczególnych stoczniowców udało się uciec przed płomieniami, ale aż 22 z nich zostało uwięzionych pod pokładem. Co szczególnie tragiczne można było ich uratować, gdyby tylko zdecydowano się na wycięcie dziury w poszyciu statku. Niestety w tamtych czasach taka decyzja musiała być podjęta na szczeblu centralnym. Gdy już zapadła, było za późno na jakikolwiek ratunek. Jak już nie raz mogliśmy się przekonać, morze w bezlitosny sposób karze ludzka głupotę i ignorancję. Tak było w przypadku tragedii, jaka 10 stycznia 1965 r. spotkała m/s "Nysa". Statek pod dowództwem kapitana ż. w. Gustawa Gomułki płynął z ładunkiem szyn ze szkockiego portu Leith do Oslo. Na morzu szalał sztorm o sile 10 stopni w skali Beauforta, a wysokość fal dochodziła do 12 niedaleko polskiej jednostki norweski statek "Berby" w pewnym momencie zauważył jak "Nysa" ustawia się bokiem do nadchodzących fal, które następnie całkowicie ją przykrywają. Do dziś nie wiemy, co tak naprawdę wydarzyło się wtedy na pokładzie. Czy załoga popełniła jakiś błąd? Jak wykazało późniejsze śledztwo, kapitan Gomułka legitymował się jedynie podstawowym wykształceniem i nie ukończył żadnej szkoły morskiej, zaś pierwszy oficer opuścił swój poprzedni statek na wniosek kapitana, który poddał w wątpliwość jego kwalifikacje morskie. A może doszło do gwałtownego przesunięcia się ładunku, co mogło wpłynąć na stateczność jednostki? Być może też doszło do jakiejś awarii, bo marynarze, którzy wcześniej pływali na "Nysie", wspominali że często psuł się ster i co wiemy na pewno to to, że zginęła cała załoga licząca 18 osób. Lata 80. przyniosły polskiej flocie handlowej dwie tragedie. 20 stycznia 1983 roku zatonął statek "Kudowa Zdrój", a w nocy z 8 na 9 lutego 1985 roku na dno poszedł "Busko Zdrój".Co szczególnie intrygujące, kontrakt na budowę obu "zdrojowców" zlecono jednej z rumuńskich stoczni, która nie dysponowała nawet odpowiednio dużą pochylnią. Potem było już tylko gorzej - polscy specjaliści, którzy nadzorowali budowę, zwracali uwagę na liczne niedoróbki oraz zastosowanie innych blach niż przewidywał podczas pierwszych rejsów próbnych okazało się, że jednostki mają spore problemy ze statecznością. Nie raz załogi musiały zmagać się z dużymi, dochodzącymi często do 20 stopni, styczniu 1983 roku, "Kudowa Zdrój" pod dowództwem kapitana ż. w. Leszka Krogulskiego opuściła hiszpański port Castellon i wyruszyła w rejs do Libii. Początkowo piękna pogoda z czasem zaczęła się psuć, aż statek znalazł się w środku dużego tragedię nie trzeba było długo czekać: dwie duże fale spowodowały położenie się jednostki na burtę. Jak wykazało późniejsze śledztwo marynarze nie ćwiczyli wcześniej sposobu opuszczania i otwierania tratw liczącej 28 osób załogi, zginęło 20 marynarzy. Ta tragedia nikogo niczego nie nauczyła. Historia zatonięcia "Buska Zdroju" była praktycznie identyczna - rejs na wzburzonym morzu, silny sztorm, duże fale powiększające przechył, który w konsekwencji kładzie statek na burcie, brak ćwiczeń w alarmowym opuszczeniu statku, chaotycznie nadawane sygnały wzywające była w zasadzie tylko jedna - tu zginęło 24 tragedia w polskiej flocie, która pochłonęła życie 55 osób, miała miejsce 14 stycznia 1993 roku. Niedaleko wyspy Rugia na Bałtyku zatonął prom "Jan Heweliusz".Przypatrując się tej tragedii od razu zobaczymy duże podobieństwo do opisanych wcześniej wypadków. Jednostka prawie od samego zwodowania miała problemy ze statecznością, przez co kilkukrotnie wywracała się w porcie. Przed ostatnim rejsem załoga musiała dodatkowo zmagać się z awarią furty rufowej, przez co na morzu chciano nadrobić powstałe opóźnienie. W miarę spokojny rejs zakończył się około godz. 3 w nocy, kiedy to rozpętał się silny sztorm. O jego gwałtowności mógł świadczyć fakt, że na wiatromierzu skończyła się skala. Kapitan ż. w. Andrzej Ułasiewicz starał się skierować jeszcze jednostkę w stronę lądu, gdzie liczył na uzyskanie osłony przed wiatrem, ale na tego typu manewry było już za późno. "Heweliusz" ustawił się bokiem do nadchodzących fal, co od razu zaowocowało silnym przechyłem. Gdy kapitan wydał rozkaz opuszczenia pokładu przechył wynosił już 70 tych, którym udało się opuścić "Heweliusza", dramat wcale się nie skończył. Duże fale i zimna woda co chwila pozbawiały kogoś życia. Gdy na miejscu tragedii pojawiły się jednostki ratownicze niewielu rozbitków było wciąż żywych. Co było przyczyną tej tragedii? Izbom Morskim badającym tę sprawę, do dziś dnia nie udało się jednoznacznie tego określić, a winą za ten wypadek w głównej mierze obarczono kapitana i oficerów. Z kolei 8 lutego 1997 roku niedaleko jednego z norweskich portów zatonął masowiec "Leros Strength". Była to 21-letnia jednostka pływająca pod jedną z tanich bander. Przeglądając materiały dotyczące tego wypadku od razu natrafimy na raport holenderskich inspektorów bezpieczeństwa, który budzi grozę - w kadłubie statku znajdowało się przeszło 80 dziur, a w niektórych miejscach były widoczne prawie 12-procentowe ubytki w poszyciu. Wręgi jednostki były w tak fatalnym stanie, że w każdej chwili groził im jak w przypadku "Nysy" nie wiemy, co działo się w ostatnich chwilach na pokładzie jednostki. Dowodzący "Leros Strength" kapitan ż. w. Eugeniusz Arciszewski około godziny 8 rano wywołał stację brzegową i poprosił o asystę holownika, gdyż statek zaczął nabierać wody. Gdy Norwegowie poprosili o podanie dokładnej pozycji nie uzyskali już odpowiedzi. Praktycznie od razu w morze wyszły jednostki ratownicze, ale nie odnaleziono już ani statku ani nikogo z 20 osobowej załogi. Po trzech latach śledztwa jednoznacznie stwierdzono, że przyczyną tragedii był katastrofalny stan statku oraz silny sztorm. Na koniec trzeba również wspomnieć tu o tragediach, jakie miały miejsce wśród floty rybackiej, jak zatonięcie lugrotrawlerów "Czubatka" w maju 1955 roku (zginęło wtedy 14 rybaków) i "Cyranka" w październiku 1956 (było 12 ofiar) czy zatonięcie praktycznie u wejściu do portu statku "Brda", na którym zginęło 11 na ostatni wypadek możemy odnieść wrażenie, że skądś już znamy taki scenariusz - sztorm, trudny do żeglugi obszar, podwodne skały. I kolejne ofiary, które pochłonęło morze...
Tornada, osuwiska i powodzie to żywioły, które Polacy znają nie tylko z filmów, ale z własnego doświadczenia. Przypominamy najbardziej tragiczne katastrofy naturalne, które wystąpiły w Polsce w ostatnich latach. (Onet/mk,GK) 10 Zobacz galerię Onet 1/10 katastrofy Onet Intensywne opady śniegu z 1979 roku sparaliżowały całą Polskę. Ówczesną zimę nazwano mianem "zimy stulecia", a w wielu miastach nie działała komunikacja zbiorowa i brakowało surowców energetycznych. W Warszawie na ulicy leżało nawet 70 centymetrów śniegu, a wielu ekspertów utrzymuje, że "zima stulecia" mogła być jedną z przyczyn tragicznego wybuchu gazu w stołecznej rotundzie PKO. Zginęło wówczas 49 osób, a kolejne 100 zostało rannych. Na zdjęciu: atak "zimy stulecia" w Warszawie. Fot. PAP/Ireneusz Radkiewicz. 2/10 katastrofy Onet Jeden z największych pożarów o charakterze klęski ekologicznej w historii Polski miał miejsce w okolicach Kuźni Raciborskiej (woj. śląskie) w sierpniu 1992 roku. Spłonęło ok. 10 tys. ha lasów (również w województwie opolskim), 2 tys. osób udzielono pomocy, a 50 osób odwieziono do szpitala. W wyniku pożaru zginęły trzy osoby. Pożar rozpoczął się w 26 sierpnia, a jego dogaszanie trwało do 12 września. Na zdjęciu: spalone samochody strażackie biorące udział w akcji gaszenia lasu w okolicach Kuźni Raciborskiej. Fot. PAP/Stanislaw Jakubowski 3/10 katastrofy Onet Tzw. powódź tysiąclecia, która w 1997 roku uderzyła w Niemcy, Austrię, Czechy, Słowację i Polskę spowodowała śmierć 114 osób. Tylko w Polsce zginęło 56 osób, a straty oszacowano na ponad 3,5 miliarda dolarów. Ogromne zniszczenia odnotowano we Wrocławiu, Opolu i Kotlinie Kłodzkiej. W całej Polsce 7 tys. osób straciło dach nad głową, a blisko 40 tys. dorobek całego życia. Na zdjęciu: zniszczony most na Nysie Kłodzkiej. Fot. PAP/CAF Hawałej 4/10 katastrofy Onet Lawina, która zeszła w Tatrach w 2003 roku porwała 13 osób, z czego ośmiu nie udało się uratować. Uczestnikami wycieczki byli uczniowie Liceum Ogólnokształcącego w Tychach. Na zdjęciu: Czarny Staw pod Rysami w Tatrach po wypadku w górach. Fot. Grzegorz Momot 5/10 katastrofy Biały szkwał, który przeszedł nad mazurskimi jeziorami w sierpniu 2007 roku, zatopił kilkadziesiąt jachtów i zabił 12 osób. Kolejne 70 osób uratowali ratownicy. Tragedię spowodował wiejący z siłą 12 stopni w skali Beauforta wiatr, który w ciągu kilku chwil wywołał fale o wysokości trzech metrów. Na zdjęciu: akcja poszukiwawcza na jeziorze Niegocin w okolicach Giżycka. Fot. PAP/Paweł Supernak 6/10 katastrofy Onet Orkan Emma, który na przełomie lutego i marca 2008 roku uderzył w Austrię, Czechy, Niemcy i Polskę zabił co najmniej 14 osób. W Polsce największe straty wywołał w Małopolsce, gdzie w ciągu kilku dni straż pożarna musiała interweniować kilkaset razu. Na zdjęciu zerwany przez orkan Emma dach w budynku mieszkalnym w Palczowicach (woj. małopolskie) Fot. PAP/Jacek Bednarczyk 7/10 katastrofy Onet Najsilniejsza od kilkudziesięciu lat seria trąb powietrznych przeszła w Polsce w dniach 15-16 sierpnia 2008 roku. Największe straty zanotowano w województwach: opolskim, mazowieckim i podlaskim. W ciągu dwóch dni tornado zrywało dachy i łamało drzewa. W wyniku uderzenia śmierć poniosły dwie osoby. Na zdjęciu: usuwanie skutków uderzenia trąby powietrznej w Sieroniowicach. Fot. PAP/Adam Hawałej 8/10 katastrofy Onet Ulewne deszcze, które nawiedziły Europę Środkową w maju 2010 roku, doprowadziły do ogromnych podtopień na terenie całej Polski. Najgorzej było w Małopolsce, Podkarpaciu i w Świętokrzyskiem, gdzie podtopienia zanotowano w praktycznie każdej miejscowości. W walkę ze skutkami powodzi zaangażowano wojsko, które przez cały miesiąc pracowało na terenie 14 województw. Na zdjęciu: Zalane bulwary wiślane w Warszawie. Fot. PAP/Tomasz Gzell 9/10 katastrofy Getty Images W wyniku powodzi z 2010 roku ma południu Polski uaktywniło ponad 1300 osuwisk. W ich wyniku uszkodzono ponad 1000 domów, a około 500 osób zostało przymusowo przesiedlonych. Najgorzej było w gminie Lancokorona, powiatach limanowskim i nowosądeckim, gdzie zanotowano ponad 100 osuwisk. Na zdjęciu: dom w Milówce, który zawalił się na skutek osuwiska ziemi. Fot. Grzegorz Celejewski/Agencja Gazeta 10/10 katastrofy Onet Wichury na Mazowszu - lipiec 2011 Silna trąba powietrzna i wichury jakie przeszły nad południowym Mazowszem i w Łódzkiem zniszczyło blisko tysiąc budynków. Najbardziej ucierpiał powiat przysuski, gdzie wichura zerwała dachy z kilkunastu domów, przewracała drzewa, zrywała linie energetyczne. Mocno ucierpieli też plantatorzy papryki, bo nawałnica zniszczyła ponad dwa tysiące foliowych tuneli i upraw. Na zdjęciu: zniszczenia w miejscowości Rusinów po przejściu trąby powietrznej nad południowym Mazowszem Fot. PAP/Piotr Polak Data utworzenia: 20 marca 2012 15:59 To również Cię zainteresuje Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Znajdziecie je tutaj.
Kolej uchodzi za najbezpieczniejszy środek trajnsportu. Jednak i tu dochodzi czasem do tragicznych w skutkach wypadków. Największe katastrofy kolejowe ostatnich lat w Polsce: Katastrofy w 2011 roku - w Babach (2 ofiary śmiertelne) i w Mostach (2 ofiary śmiertelne) W 2011 doszło do dwóch poważnych katastrof kolejowych. 12 sierpnia 2011 roku na stacji kolejowej Baby przy wsi Kiełczówka wykoleił się pociąg pasażerski TLK relacji Warszawa Wschodnia-Katowice. Dwie osoby zginęły, a 81 osób zostało rannych. 28 kwietnia 2011 roku w katastrofie kolejowej w Mostach zginęły 2 osoby, a 25 zostało rannych. Katastrofa w 2010 roku w Białymstoku 8 listopada 2010 roku na stacji Białystok zderzyły się ze sobą pociąg towarowy Orlen KolTrans relacji Płock Trzepowo - Sokółka i pociąg towarowy PKP Cargo relacji Białystok - Warszawa Praga. W katastrofie ranne zostały trzy osoby. Katastrofa w 2009 roku w Białogardzie 6 kwietnia 2009 roku w katastrofie kolejowej w Białogardzie zginęła jedna osoba, a około 25 zostało rannych. Katastrofa w 2000 roku w Żurawicy 10 września 2000 roku doszło do zderzenia dwóch pociągów na odcinku Przemyśl-Jarosław w pobliżu stacji Żurawica Rozrządowa. W jego wyniku śmierć poniosły dwie osoby, a siedem zostało rannych. Największa katastrofa kolejowa w Polsce Katastrofa w Barwałdzie Średnim w 1944 roku: 130 ofiar śmiertelnych W Polsce za największą w historii polskiego kolejnictwa jest uważana katastrofa w Barwałdzie Średnim, koło Wadowic. 24 listopada 1944 zderzyły się: pociąg osobowy Zakopane - Kraków z niemieckim pociągiem towarowym. Pociąg jadący z Zakopanego do Krakowa, na stacji Kalwaria Zebrzydowska został skierowany na drogę okrężną przez Wadowice i Spytkowice, gdyż partyzanci uszkodzili tor na linii Kalwaria Zebrzydowska - Skawina. Po tym samym torze od strony Wadowic jechał pociąg wiozący zaopatrzenie dla niemieckiego wojska. Dyżurny w Kalwarii zorientował się w sytuacji, wysłał za pociągiem pasażerskim lokomotywę, która gwizdem starała się ostrzec przed niebezpieczeństwem. Maszynista nie usłyszał jednak gwizdów goniącej go lokomotywy. W wyniku zderzenia zginęło około 130 osób, a ponad 100 zostało rannych. Według liczby ofiar śmiertelnych była to prawdopodobnie najtragiczniejsza katastrofa kolejowa w historii PKP. Największa katastrofa kolejowa w Polsce po II wojnie światowej Katastrofa pod Otłoczynem w 1980 roku: 65 ofiar śmiertelnych Po wojnie najtragiczniejszą katastrofą kolejową w Polsce była Katastrofa kolejowa pod Otłoczynem. Wtedy doszło do czołowego zderzenia pociągu osobowego jadącego z z Torunia do Łodzi z lokalnym pociągiem towarowym. Ten tragiczny wypadek miał miejsce 19 sierpnia 1980 około godziny 4:30. W katastrofie śmierć poniosło 65, a rannych zostało 66 osób, z których dwie zmarły w szpitalu w następstwie odniesionych obrażeń. Pod względem liczby osób, które poniosły śmierć, była to największa katastrofa w powojennej historii polskiej kolei. Największe katastrofy na świecie Katastrofa pod Czelabińskiem (Rosja): 575 ofiar śmertelnych W katastrofie pod Czelabińskiem. 4 czerwca 1989 r doszło do eksplozji gazu ziemnego, który wydostał się z uszkodzonego gazociągu przebiegającego w pobliżu torów. Do wybuchu doszło w momencie, kiedy na torach mijały się 2 pociągi wiozące łącznie 1300 ludzi, w katastrofie zginęło 575 osób, zaś sześćset odniosło obrażenia. Siła wybuchu była porównywana do siły małej bomby jądrowej. Katastrofa pociągu Kair-Asuan (Egipt): 361 ofiar śmertelnych Aż 361 ofiar śmiertelnych to żniwo katastrofy kolejowej w Egipcie 20 lutego 2002 roku doszło do pożaru pociągu relacji Kair-Asuan, około 70 km na południe od Kairu. Wiele organizacji i osób uważa tę liczbę za znacznie zaniżoną, doszukując się w tym manipulacji ze strony rządu w celu obniżenia skali tragedii w oczach egipskiego społeczeństwa. W każdym z wagonów mogło być nawet dwa razy więcej osób, niż przewidywała ładowność. Faktyczna liczba ofiar może więc wynosić nawet ok. 2000.
5 największych katastrof w polsce